Noc Oscarowa w Warszawskiej Szkole Filmowej
Noc oscarowa już dawno za nami. Emocje opadły, przegrani pogodzili się z werdyktem, a wygrani ustawili swoje statuetki na honorowych miejscach. Gdy na wszystko możemy spojrzeć ze zdrowej perspektywy czas na naszą skromną relację.

Dostaliśmy zaproszenie do wzięcia udziału w Nocy Oscarowej organizowanej przez Warszawską Szkołę Filmową. Powodem organizacji takiego wydarzenia była nominacja dla filmu „Twój Vincent” Doroty Kobieli, która to ukończyła WSF. Była to jednocześnie druga nominacja do Oscara dla absolwenta Warszawskiej Szkoły Filmowej, pierwsza była w 2015 roku dla filmu „Nasza Klątwa” w reżyserii Tomasza Śliwińskiego.
Oczywiście z największą przyjemnością wzięliśmy udział, bo nie, co dzień trafia się możliwość spędzenia czasu z młodymi, pełnymi pasji filmowcami w ich naturalnym środowisku.
Powitała nas, to znaczy Małgorzatę Dębniak i mnie (Maciej Pajączkowski) Dyrektor Kreatywna Warszawskiej Szkoły Filmowej Ewa Szczepanowska, którą znamy od samego początku, gdy tylko zaczęliśmy tworzyć Festiwal.
Przypomnę tylko, że Ewa Szczepanowska w zeszłym roku w ramach Óniwersyteckiego Festiwalu Filmowego zasiadała w Jury konkursu oraz brała udział w panelu dyskusyjnym, prowadzonym przez dr Piotra Jakubowskiego, który dotyczył „kreatywnej przyszłości i jak do niej dojść”, natomiast rok wcześniej w Bielańskim Ośrodku Kultury opowiadała o filmach prezentowanych w czasie pokazów specjalnych z Warszawskiej Szkoły Filmowej, w tym „Naszej Klątwy”.
W kilku słowach przypomniała, jaki jest plan na wieczór, a trzeba przyznać, był bardzo atrakcyjny. Zaproszeni mogli zobaczyć na dużym ekranie Kina Elektronik specjalny pokaz polskiego kandydata nominowanego w kategorii Najlepszy długometrażowy film animowany – „Twój Vincent”. Przez cały wieczór grał na żywo zespół „The Real Gone Tones”. Mieszkanka rockabilly i bluesa świetnie wpisała się w klimat wielkiej postindustrialnej hali, w której mieści się Szkoła oraz porwała gości do tańca lekko „naruszając” oficjalność Nocy Oscarowej. W kulminacyjnym momencie niedzielnego wieczoru publiczność zgromadzona mogła zobaczyć „taniec z wachlarzami” przygotowany przez studentki aktorstwa. Był to pokaz pełen emocji, który oczarował publiczność dalekowschodnia mistyką. Nie zabrakło smacznych przekąsek, dobrych dań oraz różnorakich napojów.
Aż wreszcie po drugiej w nocy rozpoczęła się transmisja wprost z Hollywood’s Dolby Theatre. Na szczęście organizatorzy z Warszawskiej Szkoły Filmowej pominęli transmisje z czerwonego dywanu i publiczność mogła się skupić tylko na samej 90. Gali Rozdania Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Warte zauważenia jest, że ci młodzi filmowcy bardzo żywo reagowali na przyznawanie statuetek w określonych kategoriach. Tak było z werdyktem na Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny i jego zwycięzcę „Ikara”, ale też dla tych najpopularniejszych jak Najlepsza aktorka pierwszoplanowa – Frances McDormand, albo Najlepszy aktor pierwszoplanowy – Gary Oldman czy najlepszy reżyser – Guillermo del Toro. I tak kategorie często pomijane przez zwyczajnych kinomanów, wśród studentów miały kolosalne znaczenie, na przykład: Najlepszy montaż dźwięku i Najlepszy montaż, obie statuetki przyznane dla „Dunkierki”. Studenci bardzo często wiwatowali, krzyczeli i klaskali, czasem też buczeli, nie zgadzając się z werdyktem Akademii.
Po każdym ogłoszeniu zwycięzcy na sali narastały dyskusje i szepty, które szybko milkły, gdy ogłaszano kolejną kategorię lub gdy prowadzący Galę, Jimmy Kimmel przedstawiał jakąś atrakcję. Naszej publiczności nie porwał gag z wycieczką gwiazd Hollywood do pobliskiego kina i podarowanie tamtejszej publiczności przekąsek.
Oczywiście, gdy ogłaszano nominowane filmy w kategorii Najlepszy długometrażowy film animowany na sali zapanowała cisza i skupienie. Ekipy telewizyjne skierowały kamery na publiczność i w napięciu rejestrowały reakcje widowni. Wszyscy zebrani mocno liczyli, że statuetkę zgarnie nasz polski kandydat „Twój Vincent”. Niestety jak wiemy w tym roku się nie udało, ale studenci z dużym aplauzem zareagowali na werdykt, że Oscar trafi do rąk twórców „Coco”.
Przez większość wieczoru ze studentami i absolwentami WSF był obecny Paweł Lewandowski, Wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, członkowie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej oraz przedstawiciele mediów, którzy często prosili o skomentowanie do werdyktów Akademii dyrektora Szkoły Macieja Ślesickiego obecnego wraz ze swoimi studentami do białego rana.
Do godziny 5.50, a więc do momentu, gdy ogłaszano werdykt w ostatniej kategorii na wielkim patio Warszawskiej Szkoły filmowej była może 1/3 wszystkich zaproszonych, dało się wyczuć zmęczenie, ale gdy w tym roku bez problemów odczytano treść, że Najlepszym filmem jest „Kształt wody” publiczność nagle się ożywiła i zaczęła głośno wiwatować. I mimo, że moim zdaniem nie był to najbardziej trafiony wybór Amerykańskiej Akademii Filmowej, tak zdaniem młodych uczących się filmowców jak najbardziej był to werdykt dobry.
Trzeba przyznać, że oglądanie Gali Oscarowej w takim towarzystwie i w takim entourage’u zupełnie zmienia jej postrzeganie i nadaje jej dużo lepszy odbiór. Zwyczajnie, można było śledzić relację na portalach informacyjnych, lub za pośrednictwem relacji w płatnej telewizji w domowym zaciszu, ale czy oglądanie w kapciach na kanapie może równać się oglądaniu i uczestniczeniu w wydarzeniu filmowym dającym namiastkę wielkiego splendoru i zabawy na miarę Hollywood? Chyba nie, dlatego wybieram Noc Oscarową z warszawskimi młodymi filmowcami.
Tekst: Maciej Pajączkowski
Zostaw komentarz